Dariusz
Zweryfikowana opinia (Travelplanet.pl) Data pobytu 14.5. - 21.5.2025 Oceniono: Maj 2025
Miarosa Konakli Garden (ex. Hedef Rose Garden) Ocena: 5/5 Turcja, Alanya
Miarosa Konakli Garden to taki hotel, który nie zachwyca od pierwszego wejrzenia, ale też nie rozczarowuje na tyle, by odebrać radość z urlopu. To miejsce, gdzie wszystko jest „takie sobie” – pokoje jakby zatrzymały się w czasie, jedzenie nie zaskakuje, ale głodu nie zaznasz, a obsługa potrafi być miła, choć niekoniecznie z entuzjazmem.
To hotel, który nie udaje, że jest czymś więcej – nie ma złotych żyrandoli, fontann w lobby ani ekskluzywnych dań z owoców morza. Ale jest coś, co mimo wszystko czyni to miejsce wartościowym – spokój, przystępność i autentyczność wakacyjnego luzu.
Dla jednych może to być minus, dla innych – właśnie plus. Jeśli szukasz wielkich wrażeń, to prawdopodobnie się zawiedziesz. Ale jeśli chcesz oderwać się od codzienności, poczytać książkę przy basenie, popatrzeć na morze i nie martwić się o zbyt wysokie rachunki – to miejsce może cię pozytywnie zaskoczyć swoją... zwyczajnością.
Czy wróciłbym? Może nie od razu. Ale z sentymentem wspomnę te leniwe poranki przy herbacie, szum wiatru w palmach i ten dziwnie kojący brak pośpiechu, który tylko wakacje w Turcji potrafią zaoferować.
Miarosa Konakli Garden to taki hotel, który nie zachwyca od pierwszego wejrzenia, ale też nie rozczarowuje na tyle, by odebrać radość z urlopu. To miejsce, gdzie wszystko jest „takie sobie” – pokoje jakby zatrzymały się w czasie, jedzenie nie zaskakuje, ale głodu nie zaznasz, a obsługa potrafi być miła, choć niekoniecznie z entuzjazmem.
To hotel, który nie udaje, że jest czymś więcej – nie ma złotych żyrandoli, fontann w lobby ani ekskluzywnych dań z owoców morza. Ale jest coś, co mimo wszystko czyni to miejsce wartościowym – spokój, przystępność i autentyczność wakacyjnego luzu.
Dla jednych może to być minus, dla innych – właśnie plus. Jeśli szukasz wielkich wrażeń, to prawdopodobnie się zawiedziesz. Ale jeśli chcesz oderwać się od codzienności, poczytać książkę przy basenie, popatrzeć na morze i nie martwić się o zbyt wysokie rachunki – to miejsce może cię pozytywnie zaskoczyć swoją... zwyczajnością.
Czy wróciłbym? Może nie od razu. Ale z sentymentem wspomnę te leniwe poranki przy herbacie, szum wiatru w palmach i ten dziwnie kojący brak pośpiechu, który tylko wakacje w Turcji potrafią zaoferować.
Zakwaterowanie
Pokoje w Miarosa Konakli Garden to klasyka gatunku „wakacyjny standard” – bez zbytku, ale z tym, co najpotrzebniejsze. Klimatyzacja działała sprawnie, łóżko było wygodne, a codzienne sprzątanie nadawało wnętrzu przyjemne poczucie porządku. Meble nie najnowsze, ale solidne, łazienka nieco już „zmęczona życiem”, ale czysta i funkcjonalna.
Pokój, który dostaliśmy, miał balkon z widokiem na dziedziniec z basenem – pięknie o poranku, ale... wieczorami trochę gorzej. Główny minus noclegu to hałas z animacji – muzyka i zabawy dla gości rozbrzmiewały dość głośno, zwłaszcza jeśli ktoś chciał wcześniej zasnąć lub posiedzieć spokojnie na balkonie z książką. Na szczęście hotel trzyma się zasad i wszystko cichnie punktualnie o 23:00, więc nocna cisza wracała na swoje miejsce i można było spokojnie zasnąć bez zatyczek do uszu.
Jeśli ktoś jest szczególnie wrażliwy na dźwięki, warto przy meldunku poprosić o pokój po drugiej stronie budynku – z dala od sceny animacyjnej. My potraktowaliśmy to jako część hotelowego klimatu – swoisty soundtrack wakacyjnych wieczorów. ????
Wyżywienie
Jeśli ktoś wyobraża sobie all inclusive jako niekończącą się podróż przez smaki świata – w Miarosa Konakli Garden może się lekko rozczarować. Menu było, niestety, monotonne, a każdy kolejny dzień przypominał kulinarną powtórkę z rozrywki. Śniadania? Te same sery, te same oliwki, jajka na twardo, jajecznica, chleb tostowy i kilka dżemów. Przy trzecim dniu można było z zamkniętymi oczami odgadnąć, co będzie leżało na półmiskach.
Obiady i kolacje – choć solidne – również nie zaskakiwały. Był ryż, makaron, warzywa w różnych formach, czasem kurczak, czasem mielone mięso. Raz na jakiś czas pojawiało się coś z grilla i wtedy wśród gości panowała lekka ekscytacja – jakby kucharz zrobił prezent od losu. Desery głównie słodkie ciasta o nieokreślonym smaku i galaretki w intensywnych kolorach – miłe dla oka, ale bardzo podobne w smaku.
Z napojami – klasyka automatów: rozwodnione soki, przeciętna kawa i herbata. Woda dostępna cały czas, co było dużym plusem, zwłaszcza w upalne dni.
Choć dania nie zachwycały oryginalnością, były świeże i raczej lekkostrawne, co w takim klimacie bywa atutem. Jeśli ktoś nie jest wybredny, to się naje. Jeśli natomiast lubi różnorodność i eksplorację smaków – warto rozważyć czasem kolację na mieście.
Obsługa w hotelu
Jeśli chodzi o usługi hotelowe, w Miarosa Konakli Garden można poczuć się… trochę jak w urzędzie – dużo uprzejmości, ale z realizacją bywa różnie. Obsługa w recepcji bardzo miła, zawsze z uśmiechem, gotowa pomóc, ale gdy przychodzi do konkretów – bywało różnie.
Dobrym przykładem jest nasz sejf – zgłosiliśmy chęć jego uruchomienia już pierwszego dnia. Pan w recepcji zanotował, uśmiechnął się, zapewnił, że "zaraz ktoś przyjdzie"... i tak mijają dni. Każdego poranka wracaliśmy z tym samym pytaniem, każdej nocy spaliśmy z dokumentami w walizce. Do końca pobytu sejf pozostał bardziej elementem dekoracyjnym niż funkcjonalnym.
Z drugiej strony, personel był naprawdę sympatyczny i uprzejmy, co łagodziło te drobne niedociągnięcia. Panie sprzątające – zawsze uśmiechnięte, panowie przy barze pomocni, nawet jeśli nie wszystko rozumieli po angielsku. Kiedy raz potrzebowaliśmy dodatkowego ręcznika – przyniesiono go w 10 minut.
Inne usługi – jak Wi-Fi – działały dobrze tylko w lobby. W pokojach zasięg był bardzo słaby lub nie było go wcale, co może być problemem, jeśli ktoś planuje pracę zdalną lub częste korzystanie z Internetu. W hotelu dostępne było także małe SPA, masaże i sauna – dodatkowo płatne, ale z miłą obsługą i klimatem relaksu.
Plaża
Niestety, plaża to największy zawód całego wyjazdu. Choć w folderach wygląda zachęcająco, rzeczywistość okazała się znacznie mniej malownicza. Na miejscu nie jest lepiej – plaża była po prostu brudna. Leżało sporo porozrzucanych butelek, plastikowych kubków, niedopałków i innych śmieci, jakby sprzątanie było robione tylko „od święta”. Stare leżaki pamiętały chyba lepsze czasy – wiele z nich było połamanych, niestabilnych lub brudnych. O wolnych i zadbanych miejscach można było tylko pomarzyć, jeśli nie przyszło się z samego rana.
Wejście do wody również nie należało do najprzyjemniejszych – kamieniste, śliskie i mało komfortowe bez butów ochronnych. Fale często nanosiły jeszcze więcej śmieci, co tylko potęgowało wrażenie ogólnego zaniedbania.
Jedyny plus to obecność ratowników, którzy czuwali nad bezpieczeństwem kąpiących się – byli widoczni, profesjonalni i reagowali w razie potrzeby, co dawało pewne poczucie spokoju.
Czy ta recenzja była pomocna? (5) (0)